music

wtorek, 4 października 2016

04 października: Muszę się tłumaczyć?



Chciałabym przyznać się Wam do kilku rzeczy. Myślę, że to może pomóc nam (Tobie, kimkolwiek jesteś Czytelniku i mnie) w wykształceniu lepszej, bardziej przejrzystej relacji. Bo właśnie tym jest ten blog dla mnie. Relacją. Swego rodzaju więzią.

Po pierwsze - jestem niesystematyczna, za co chciałabym Was przeprosić. A do tego jestem również leniwą prokastrynatorką. Potworne cechy, staram się z nimi walczyć, ale zmienienie nawyku wymaga mnóstwa czasu.

Po drugie popełniam błędy. Wydaje się oczywiste, prawda? Niestety, ludzie mają dziwne podejście do popełniania błędów, szczególnie przeze mnie, ponieważ jestem emocjonalna, o czym też za chwilę powiem. Często słyszę stwierdzenia przesączone wyrzutem i ironią, typu: "Przecież niedawno mówiłaś ZUPEŁNIE coś innego!", "Ojej, czyżbyś zmieniła zdanie?", "Wszystko z tobą dobrze? Nie masz może gorączki, bo chyba zaczynasz bredzić...", "Naprawdę? ALE JAK TO? Przecież [tu podaje używane przeze mnie argumenty], tak mówiłaś ostatnio!" Tak, macie rację. Mówiłam tak ostatnio. Ale teraz mówię co innego. I otwarcie przyznaję się do błędu. Nie miałam racji. Być może teraz też nie mam, jednak wierzę w to, co mówię. Zdaje mi się, że inne podejście jest niemożliwe. Czasem mówią: "To skąd mam wiedzieć, że zaraz znów nie zmienisz zdania? Ta dyskusja w takim wypadku nie ma sensu." Nie rozumiem tej interpretacji. Każdy z nas się zmienia, zmienia poglądy, zmienia opinie. Od tego również są dyskusje. A poza tym - to oczekiwanie, że będę patrzeć na teraźniejsze poglądy przez pryzmat tych, które będę miała, być może, wkrótce. To również zdecydowanie jest hipokryzja ze strony komentatorów.

Kolejny punkt to właśnie moja emocjonalność. Wiele rzeczy angażuję się emocjonalnie, jakby odruchowo. Staram się to ograniczyć, ale... Jestem głodna emocji. W rozmowie często można zauważyć te emocje - irytację, podekscytowanie, radość, beznadzieję, rezygnację i ich wybuchową mieszankę. Najbardziej nie lubię, gdy ktoś mówi ze śmiechem: uspokój się. To ukazuje całkowity brak zrozumienia i współodczuwania rozmówcy. Widzę jednak równie często pozytywny aspekt tej cechy. Wiele osób czuje się dzięki temu wygodniej w rozmowie, bardziej naturalnie, czują, że traktuję ich na serio, pozwala mi na szybkie zyskanie choć częściowego zaufania drugiej osoby. To taka podświadoma zachęta.

Na koniec - nie znoszę skromności. Ale nie tej >prawdziwej<. Wśród moich rówieśników funkcjonuje przekonanie, że skromność to taka cecha, która sprawia, że kiedy ktoś mówi: 
"Ale ładnie rysujesz!", Ty odpowiadasz: "Ależ wcale nie!", a druga osoba: "Oczywiście!" i tak w kółko. Nie wiem, czy ja jestem skromna. Z pewnością bardziej niż osoba z przykładu powyżej. Mój sposób "odpowiedni" na takie sytuację, to obiektywność i szczerość. Odpowiedź: "Dziękuję, włożyłam w to dużo pracy", nie sprawia, że jesteśmy nieskromni, tak jak: "Dzięki, ale nie satysfakcjonuje mnie ta praca. Uważam, że mogłabym włożyć w nią więcej czasu, byłaby wtedy lepsza." Wydaje mi się to dość jasne, ostatnio jednak zaobserwowałam, że nie wszyscy są mojego zdania.

Nie zdecydowałam się jeszcze na konkretną formę postów, zapewne będą one lekkimi odbiciami mojej rzeczywistości, jak ten, Może czasem stworzę, jakiś tekst na zasadzie notatki danego dnia, sytuacji, przemyśleń... Forma końcowa sprecyzuje moje obecne założenia, nie potrafię tego zrobić słowami. 
Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Music